O TRZY ŁODZIE OD CANDY

 

O trzy łodzie od Candy.

Puste leżaki na rozświetlonej nocą plaży.

O trzy łodzie od Candy.

Fale, tłukąc się o brzeg, zakłócają najgłębszy sen.

Trzy łozie od Candy.

Żądni siebie tancerze oddają się namiętnie

Pokusom zmysłów.

 

To chyba jakaś choroba społeczna.

Nowy moralny rak.

Nie myśl, że potrafię to wyjaśnić.

Prosisz mnie o miłość

Służbowym, wymuszonym pocałunkiem.

Czy nie potrafisz choć raz

Zrobić tego dla przyjemności?

Jestem poetą

I minstrelem.

Nie potrzebuję zakuwać się w łańcuchy.

Koniec flirtu.

Niech twa rozpusta

Zakończy się płaczem.

Niech wreszcie zacznie padać deszcz.

 

Otrzyj z oczu łzy.

Zetrzyj pot z ud.

Nie odstawiaj mi tu sentymentalnych łkań.

Mój śmiech zagłuszy twój płacz.

Jesteś pamiątką na polaroidzie,

Zwykłą lalką

Utrwaloną na kliszy

Dopij więc wino,

Wyznaj swój grzech

I spływaj w pokoju!

 

O trzy łodzie od Candy.

Zachowam cię w pamięci.

O trzy łodzie od Candy.

Zbyt wiele mogłem stracić.

O trzy łodzie od Candy.

Nie było krzty prawdy w tych słowach.

O trzy łodzie od Candy.

Zachowam cię w pamięci, zachowam cię w pamięci.

Zachowam cię w pamięci.