GRENDEL

 

Podbiegunowe słońce żegna wrzosowisko,

Ustępując przed nadciągającym zmierzchem.

Po górach kołacze się echo dzwonów

Obwieszczających godzinę policyjną

I koniec codziennych obowiązków.

Ludzie kulą się w blasku świec,

Ufni w moc dębowych drzwi.

Panika wsiąka w podłogi splamione krwią,

Kiedy Grendel skrada się w mroku nocy.

 

A on, idąc wzdłuż krawędzi Ziemi, szuka pożywienia.

Szykujcie więc pogrzebowe stosy.

Pieni na cześć Stwórcy nie zdołają już ukoić

Trwogi malującej się w ludzkich oczach.

 

Drewniane posągi pogańskich bóstw

Ślepym wzrokiem spoglądają ponad oceanem.

Wzywają na pomoc morskie mgły ,

Błagają o wymarzonych zbawicieli.

Ludzie wiedzą, że ich godziny są policzone.

Kapłani chylą głowy,

Wstyd im bowiem spojrzeć w oczy drżącemu tłumowi,

Który wzdryga się na sam dźwięk imienia Grendel.

 

A on, idąc wzdłuż krawędzi Ziemi,...

 

A Grendel właśnie opuszcza

Swój omszały dom

Nad zaśniedziałym bagniskiem I pełznie leśną ścieżka

Ku widocznemu w oddali pałacowi Hrothgara.

Wie, że zwycięstwo będzie pewne

Dzięki jego upiornemu urokowi.

Pazury spłyną krwią śmiertelnych,

Gdy tylko na niebo wzejdzie księżyc.

 

A Grendel właśnie opuszcza...

 

A on, idąc wzdłuż krawędzi Ziemi,...

 

Kroczy drogą wyściełaną atłasem.

Na rosie zostawia odciski swych pazurów.

Mieszkańcy mrocznych stron z błaganiem w oczach

Pokornie godzą się na jego przejście.

On - nieślubne dziecko Matki Natury.

Nawet Iiście i strumienie wystrzegają się go.

Obcy w obcym świecie

Szuka ulgi w snach.

Zatruty język Stwórcy kłamie i bluźni,

Paplając oszczercze i kpiące słowa.

Niewinność uwodzicielskiej królowej

Gorszy jego lodowate serce.

 

Psy zamierają zmrożone gadzim zaklęciem.

Woń siarki wolno spływa na dolinę.

Bohater oczekuje go niczym jagnię rzeźnickiego noża,

A rozgwieżdżone niebiosa obojętne są

Nawet na dziecięcy płacz.

 

Jęki są jego muzyką,

Błyskawica - jego przewodniczką.

On ciemność gwałci,

Śmierć mając za towarzysza.

 

Błagalne pieśni wydobywają się zza dębowych wałów.

Rozedrgane płomienie oświetlają upiorną scenę.

Ruszają wojowie,

Gotowi do walki z koszmarnym wrogiem.

Daremna jednak ich ofiara

I czują to w sercach.

Jeszcze się łudzą,

Choć jedną nogą są już w grobie.

Ten potwór, czyhający w progu

Nawet z najdzielniejszych nic nie robi sobie.

 

Zatem sądziliście, że jakie tam zasuwy i kłódki

Zdołają mnie powstrzymać?

Po tylu latach powinniście być mądrzejsi.

Teraz krwią zapłacicie za złośliwe oszczerstwa.

 

Wy, którzy macie ohydną białą skórę

I wstrętne niebieskie oczy.

Czemuż miałbym czuć litość,

Skoro wy sami

Mordujecie się bezwstydnie.

Bóg na pewno jest po mojej stronie,

Więc nie dam zrzucić na siebie winy.

Więc nie dam zrzucić na siebie winy.

Więc nie dam zrzucić na siebie winy.

 

Więc mówicie, że w prawa natury wierzycie,

A pożądacie złota, dzierżąc noże w dłoniach.

Wy, co zebrawszy hordy

I zostawiwszy w potu gnijące trupy nieprzyjaciół,

Skrwawione wznosicie ręce modląc się u stóp

Swych pogańskich bogów.

 

Chcieliście pewnie wetknąć mi w łapy

Narzędzie swych własnych zbrodni.

W imię sprawiedliwości

Zniekształcacie prawdę.

Dość już mam waszych pięknych mów.

Nadszedł czas kary.

Wystawcie więc gardła na pastwę

Mych karzących pazurów.

Niech popłynie krew. Niech popłynie krew.

Niech płynie, płynie, płynie...

 

Grendel - legendarny potwór zgładzony przez rycerza Beowutta; bohater powieści Johna Gardnera pt. „Grendel"