OSTATNIA DESKA RATUNKU

 

Hotelowe rozrywki, watowane poranki,

Puste korytarze

Maszyna wystukuje strumień wspomnień

Susząc sumienie, przepędzając koszmary

Otwierając drzwi

Aby marzenia mogły wrócić do domu

Każdy z nas żyje w prywatnej skorupie

Ignorujemy swoje uczucia i oszukujemy się

Myśląc że gdzieś tam na zewnątrz

Jest ktoś kto o nas dba

Ktoś kto odpowie na nasze modlitwy

Czy ciałkiem już przepadliśmy,

Czy jesteśmy aż tak nieodpowiedzialni?

Czy strach nas obleciał,

A może po prostu mamy to gdzieś?

Jesteśmy z góry bez szans

Lecz wciąż łykamy lekarstwa

Udając że koniec wcale nie jest taki bliski

Robimy daremne gesty, gramy przed kamerami

Na naszych twarzach makijaże

I sztuczne uśmiechy

A gdy pojawia się anioł aby nas zbawić

Wówczas rozumiemy wreszcie

Iż jesteśmy tylko marionetkami

Lecz wszystko jest wciąż po staremu

Pozwalamy by czas płynął i przekazujemy winę

Żyjemy sobie wciąż po staremu

Któregoś dnia zrozumiemy nagle

Że jest za późno już aby powiedzieć to

Co powiedzieć chcieliśmy

Kiedy pomyślałeś że bezpiecznie było

Wrócić do wody

Twe problemy stwarzają jeszcze jeden

O którym nigdy nie myślałeś

Doznajesz uczucia przypominającego

Topienie się

Gdy tracisz świadomość i grunt pod nogami

Powinieneś był zmierzyć głębię pod sobą

Chwytamy się brzytwy,

Chwytamy się brzytwy,

Ostatniej deski ratunku

A jeśli kiedykolwiek spotkasz nas,

Nie okazuj nam współczucia

Możesz nam postawić drinka i uścisnąć rękę

I wówczas zrozumiesz widząc odbicie

W naszych oczach

Że głęboko w środku wszyscy jesteśmy

Tacy sami

Chwytamy się brzytwy wciąż tonąc...