WATA CUKROWA

 

Zmieniałem telewizyjne kanały

Tej deszczowej niedzieli w Milwaukee

Starając się złożyć w całość rozmowy

Starając się zrozumieć kto był winien

 

Lecz gdy już do tego dochodzi,

Nie ma sensu udawać

Bo gdy już do tego dochodzi,

Nie ma nikogo kto wziąłby na siebie winę

Więc obwiń mnie,

Możesz zwalić wszystko na mnie

Jesteśmy tylko watą cukrową na deszczu...

 

Słyszałem głos Sinatry wołający do mnie

Przez parkiet

Gdzie za współudział w rytmie

Płacisz ćwiartkę

Grającej szafie płaczącej w kącie

Podczas gdy kelnerka odmierza czas...

 

Gdyż kiedy już do tego dochodzi,

Nie ma sensu udawać

Bo gdy już do tego dochodzi,

Naprawdę nie ma nikogo winnego

Więc obwiń mnie,

Możesz zwalić wszystko na mnie

Jesteśmy tylko watą cukrową na deszczu...

 

Wiem co czuję, wiem czego chcę,

Wiem czym jestem

Twój ojciec skasował bilet na następne spotkanie

A ja wiem czego chcę, wiem co czuję

I wiem czego potrzebuję...

 

Tatuś skasował nasz bilet,

Bilet na następne spotkanie

I nie ma tu nikogo winnego - tylko ja

Zwal wszystko na mnie

Cóż, najodważniejszą rzeczą

Jaką kiedykolwiek zrobiłem

Były rozmowy z dzieciakami przez telefon

Słyszałem ich pytania i wiedziałem

Że byłaś wtedy całkiem sama

Czy nie rozumiesz że zostałem bez pracy

I nie mogłem znieść

Rzucanych mi spojrzeń

Które mówiły „Co za dureń"

Jeśli więc chcesz mieć mój adres

Jest nim pierwsze miejsce przy końcu baru

Gdzie siedzę wśród upadłych aniołów

Trzymając się ostatniej deski ratunku

I pielęgnując nasze blizny

Zwal wszystko na mnie, zwal na mnie

Wata cukrowa w deszczu,

Twój ojciec skasował bilet

Na następne spotkanie