KIMONO ZE SZTUCZNEGO JEDWABIU

 

Skulony w bezpiecznym okryciu kimona

Ze sztucznego jedwabiu

Przyozdobiony bransoletkami dymu

I powalany nikotyn±, nic nie rozumiem

Niewidzialne łzy dawno już wyschły

Jestem bezpieczny za parawanem własnych słów,

Uczę się z tych słów

Cóż za okrutny żart

Skulony w bezpiecznym okryciu kimona

Ze sztucznego jedwabiu

Poranek niczym klacz galopuje

Po bezgwiezdnych żaluzjach moich oczu

Duch zbł±kanego dzieciństwa wschodzi,

Aby przemówić

Do tej sieroty o złamanym sercu,

Przerażonej, pozbawionej iluzji

Rozczarowanego i pokiereszowanego zbiega